Czas czytania:

Dane zostaną Wam dane

Ida Krzemińska-Albrycht
Dziennikarka, felietonistka, od wielu lat związana z rynkiem ubezpieczeniowym, redaktorka cashless.pl

Udostępnij

Nowych aktów prawnych, dotykających w mniejszym lub większym stopniu ubezpieczeń, jest tak dużo, że wręcz mówi się o regulacyjnym tsunami (w mniej cenzuralnych wystąpieniach pojawia się nawet określenie: regulacyjna biegunka). Oprócz lokalnych wymogów (ostatnio częściej w postaci soft niż hard law), ubezpieczyciele mierzą się przede wszystkim  z koniecznością dostosowywania się do mniej lub bardziej rozsądnych regulacji unijnych, a także zwykle mniej niż bardziej rozsądnej ich implementacji do polskiego porządku prawnego. W takich okolicznościach umknąć może regulacja, która w zasadzie ubezpieczeń wprost nie dotyczy, ale której warto się mimo wszystko przyjrzeć, bo może ona otworzyć przed ubezpieczycielami ciekawe możliwości.

Prawo już wyDANE

Mowa o Data Act, czyli Akcie w sprawie danych. To dokument, który wszedł w życie 11 stycznia 2024 r., a stosowany będzie od 12 września 2025 r.  Jego podstawowym celem jest zapewnienie sprawiedliwego dostępu do danych, zwiększenie ich dostępności oraz ułatwienie ich wykorzystywania przez poszczególnych uczestników rynku w gospodarce cyfrowej. Co to w praktyce oznacza? Akt ten wprowadza mechanizmy, dzięki którym użytkownicy urządzeń podłączonych do internetu, np. sprzętów typu smart home, oraz powiązanych z nimi usług (czyli wszystkiego, co sprawia, że podłączony produkt zachowuje się w określony sposób, np. aplikacja do regulacji jasności świateł czy regulowania temperatury lodówki) będą mieli dostęp do danych generowanych w wyniku korzystania z tych urządzeń. Co więcej, będą mogli udostępniać te dane innym podmiotom oferującym im swoje usługi posprzedażowe czy serwisowe.

Przykłady połączonych produktów można mnożyć – to chociażby wspomniane urządzenia tzw. inteligentnego domu, sprzęt AGD, RTV, urządzenia do monitorowania funkcji życiowych, w tym zegarki czy opaski fitnessowe, nowe samochody (tzw. connected cars), roboty, maszyny przemysłowe i rolnicze, każde z nich wyposażone w różne czujniki i zbierające różnego typu informacje. Za usługę powiązaną można zaś uznać np. aplikację analizującą stan zdrowia, aplikację dobierającą odpowiednią temperaturę do zawartości lodówki czy aplikację umożliwiającą pomiar wpływu cyklu prania na środowisko na podstawie danych z różnych czynników w urządzeniu i odpowiednie dostosowanie ustawień prania. 

Informacje te mogą posłużyć do zaoferowania przez podmioty trzecie szeregu różnych usług, np. z zakresu napraw, konserwacji, obsługi sprzętu czy ubezpieczeń. I taki właśnie jest zamysł unijnego regulatora.

Zgodnie z Data Act inteligentne urządzenia będą musiały być projektowane i wytwarzane w taki sposób, aby pochodzące z nich dane mogły być łatwo i bezpiecznie udostępniane użytkownikowi oraz innym wskazanym przez niego podmiotom. Ma to zastosowanie do wszystkich danych surowych i wstępnie przetworzonych, które są łatwo dostępne dla posiadacza danych (czyli producenta produktu lub dostawcy powiązanej usługi). Mowa zatem o prostych informacjach pochodzących z czujników, a nie o danych wywnioskowanych lub pochodnych. A więc przykładowo – producent telewizora może zostać zobowiązany do udostępnienia informacji o jasności ekranu, jaką ustawia sobie użytkownik, ale już nie o filmie, który wyświetla.

Co też warte wspomnienia, posiadacz danych (producent, operator aplikacji) nie ma obowiązku udostępnienia danych podmiotom spoza Unii Europejskiej. O dostęp do informacji nie mogą się też ubiegać przedsiębiorstwa sklasyfikowane jako „strażnicy dostępu” (ang. gatekeepers), czyli największe platformy internetowe, takie jak Google, Amazon czy Facebook. Wyłączenie to wprowadzono z uwagi na fakt, że tego podmioty i tak dysponują już bezkonkurencyjną zdolnością do pozyskiwania danych.

Ubezpieczenia i inne usługi doDANE

Wydaje się, że ubezpieczenia są jedną z branż, przed którymi Data Act otwiera ciekawe możliwości. Biorąc pod uwagę specyfikę naszego rynku, jedną z najbardziej oczywistych w tym kontekście linii są ubezpieczenia komunikacyjne. Dane z pojazdów ubezpieczyciele z pewnością chętnie wykorzystaliby w taryfikacji. Informacje o aucie i jego stanie mogą stanowić podstawę do bardziej precyzyjnej wyceny ryzyka przy zawieraniu umowy, ale też możliwość stałego przekazywania informacji z pojazdu otwiera zupełnie nowe perspektywy dla telematyki. Jak do tej pory polisy oparte na stylu jazdy nie przyjęły się w Polsce. U początków tego typu rozwiązań ubezpieczyciel musiał przekonać klienta do zainstalowania w pojeździe tzw. czarnej skrzynki, a koszt tego urządzenia w przypadku klientów indywidualnych często przewyższał benefity finansowe z polisy telematycznej. Pewnym powiewem świeżości dla rozwiązań telematycznych było wykorzystanie aplikacji mobilnych umożliwiających śledzenie stylu jazdy kierowcy, ale i to rozwiązanie ma swoje minusy, jak choćby ten, że kierowca może nie rejestrować wszystkich swoich przejazdów. Natomiast na mocy Aktu w sprawie danych przekazywanie danych przestaje być jakimkolwiek problemem – wystarczy, że kierowca wyrazi zgodę, by dane z jego pojazdu były przesyłane ubezpieczycielowi. To oczywiście nie usuwa wszystkich barier dla rozwoju telematyki w polskich warunkach, ale z pewnością otwiera drogę do bezproblemowego pozyskiwania danych na temat stylu jazdy kierowcy.

Od przedstawicieli koncernów samochodowych można zresztą wprost usłyszeć, że usage based insurance to dla nich naturalny kierunek, kiedy myślą o rozwoju swojej oferty dla klientów (również w modelu embedded). Nowe regulacje mogą pomóc stworzyć ramy do ewentualnej współpracy koncernów i ubezpieczycieli w tym zakresie. 

Ale na tym nie kończy się potencjał danych pochodzących z connected cars. Informacje pochodzące z szeregu czujników umieszczonych w pojeździe mogłyby też być przydatne przy likwidacji szkód – w jaki sposób pojazd się poruszał? Jaka była reakcja kierowcy? Jakie systemy bezpieczeństwa zadziałały? Co dane z czujników mówią nam o przebiegu wypadku i jego skutkach? Informacje te mogą posłużyć do usprawnienia likwidacji szkód, ale też do przeciwdziałania fraudom.

Wyobrazić sobie też można cały zestaw usług dodatkowych, bazujących na danych z pojazdu, jak np. wzywanie assistance na miejsce wypadku czy inne usługi pomocowe. 

Po rozsądnej cenie sprzeDANE

Swoją drogą, ubezpieczyciele od dawna już wyrażali swoje zainteresowanie danymi pochodzącymi z pojazdów. Z tego, co mi jednak wiadomo, zwykle problemem był koszt pozyskania takich danych, których producenci dość zaborczo strzegli. Data Act stara się uregulować i tę kwestię. Posiadacz danych (czyli producent) użytkownikowi musi udostępnić dane za darmo. Jeśli zaś chodzi o podmiot trzeci, a więc np. ubezpieczyciela, któremu na wniosek klienta producent ma udostępnić dane o pojeździe, to w regulacji mowa jest o możliwej „rekompensacie za udostępnienie danych”. Rekompensata ta ma być jednak niedyskryminacyjna i zasadna. Przy czym w akcie nie wykluczono, by poszczególne kraje wykluczyły stosowanie rekompensaty lub wprowadziły ograniczenia dotyczące tego wynagrodzenia. Jak ta kwestia zostanie uregulowana w Polsce, jeszcze nie wiemy, prace nad implementacją ustawy dopiero niedawno ruszyły.

Egzaminy z innowacyjności zDANE?

Choć możliwości otwierające się przed ubezpieczycielami komunikacyjnymi wydają się wysuwać na pierwszy plan, to zdecydowanie nie jest to jedyna linia, która może zaproponować innowacyjne rozwiązania opierające się na danych. Dane ze smartwatchy i opasek fitnessowych mogą być łakomym kąskiem dla ubezpieczycieli oferujących polisy na życie i zdrowotne. Informacje o warunkach atmosferycznych, pochodzące z maszyn rolniczych, mogą zaciekawić ubezpieczycieli oferujących polisy rolne, a dane pochodzące z podłączonych do internetu rzeczy sprzętów domowych mogą przysłużyć się do wprowadzania innowacji w ubezpieczeniach mieszkaniowych. Możliwości jest wiele.